*21 sierpnia 1998
r.*
Było popołudnie, promienie słońca oświetlały
błękitne ściany pokoju pewnej dziewczyny. W dość małym, ale za to bardzo przytulnym pokoju na jednej
ścianie wisiał duży obraz, na półkach leżało mnóstwo książek, a na biurku
przeróżne zdjęcia. Pod oknem stało łóżko, a na nim siedziała Hermiona i czytała książkę. Było to chyba jej ulubione zajęcie, kiedy zatapiała się w lekturze wszystko inne znikało, a ona była w swoim lepszym świecie...
Nagle jej spokój zakłóciło stukanie w szybę. Była to mała brązowa sówka. Hermiona wstała, odłożyła książkę na szafkę obok łóżka i podeszła do okna, po czym otworzyła je i wpuściła sowę do środka. Dała jej krakersa, otworzyła list i zaczęła czytać.
Nagle jej spokój zakłóciło stukanie w szybę. Była to mała brązowa sówka. Hermiona wstała, odłożyła książkę na szafkę obok łóżka i podeszła do okna, po czym otworzyła je i wpuściła sowę do środka. Dała jej krakersa, otworzyła list i zaczęła czytać.
HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
_____________
Szanowna Panno Granger,
mamy przyjemność poinformować, że została Pani
przyjęta na siódmy rok nauki do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Dołączamy listę niezbędnych książek i
wyposażenia oraz mamy nadzieję, że zjawi się Pani na rozpoczęciu roku 1
września.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall
dyrektor
Kiedy skończyła
czytać, wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Przez całe wakacje wszyscy
ciężko pracowali przy odbudowie zamku, ale Hermiona nie spodziewała się, że tak
szybko będą mogli wracać do szkoły. Wybiegła ze swojego pokoju i pobiegła do
salonu.
- Mamo! Tato!
- Coś się stało?! - zapytał wystraszony pan
Granger.
- Wracam do Hogwartu! - krzyknęła z uśmiechem
dziewczyna.
- Co? - zapytała pani Granger.
- No popatrz - powiedziała szatynka, po czym
dała swojej mamie list.
- Córciu, tak się cieszę, ale co z tymi
książkami? - spytała pani Granger, kiedy skończyła czytać list.
- Mogę jutro wybrać się na Pokątną?
- Jasne - odpowiedział jej tata z uśmiechem.
- Dziękuje! - krzyknęła i przytuliła obydwoje
rodziców. - Idę napisać list do Ginny, czy ze mną pójdzie - powiedziała i
pobiegła do swojego pokoju, gdzie na łóżku już czekała na nią sowa. Ten widok trochę zdziwił dziewczynę, ale podeszła do małego ptaka, odwiązała mu
od nóżki list, dała krakersa i zaczęła czytać.
Droga Hermiono!
Co tam u Ciebie? Na pewno dostałaś list z
Hogwartu. Wracamy do szkoły!
Tak się cieszę. A w związku z
powrotem... jutro wybieramy się na
Pokątną na zakupy, no wiesz - książki, szaty, kociołki, itd... i chciałam się Ciebie
zapytać, czy wybrałabyś się z nami. Jeśli tak, to będziemy czekać pod tą nową
kawiarnią o 10.
Odpisz szybko!
Całuję...
Ginny
Kiedy skończyła czytać, uśmiechnęła się do
siebie, wzięła pergamin, pióro i zaczęła pisać.
Kochana Gin!
Właśnie chciałam do Ciebie napisać i zapytać
Cię o to samo.
Chętnie się z wami wybiorę na te zakupy. Będę
pod tą kawiarnią punktualnie. Już nie mogę się doczekać!
Przesyłam buziaki...
Hermiona
Skończyła pisać, przywiązała list do nóżki
sowy, wypuściła ją i zamknęła okno. Na dworze było już ciemno. Hermiona nawet
nie zauważyła, kiedy nastał wieczór. Wzięła piżamę i poszła do łazienki. Kiedy
była już gotowa, weszła na łóżko, wsunęła się pod kołdrę i zasnęła.
* *
*
Była godzina 8:35, Hermiona właśnie się
obudziła. Przetarła oczy, wstała, zabrała swoje ubrania i udała się do
łazienki, z której umyta, ubrana i umalowana wyszła 45 minut później i poszła
do kuchni, w której już krzątała się brązowowłosa kobieta.
- Cześć, mamo - powiedziała dziewczyna z
uśmiechem.
- Witaj, skarbie - odpowiedziała córce i
podała jej śniadanie - Smacznego.
- Dziękuję.
Kiedy skończyła śniadanie, była godzina
9:35, więc dziewczyna pożegnała się z mamą i wyszła z domu, po czym
teleportowała się przed kawiarnię na ulicy Pokątnej. Będąc już na miejscu,
zauważyła, że żadne z jej przyjaciół jeszcze się nie pojawiło. Dziewczyna
spojrzała na zegarek. „No tak… Jestem 20
minut przed czasem’’- pomyślała, po czym westchnęła, usiadła na ławce i
zaczęła myśleć o tym, jak to będzie znowu być w szkole… Jej rozmyślania
przerwał znajomy głos.
- Ooo, Granger. Co ty tutaj robisz sama? – spytał
z naciskiem na ostatnie słowo, po czym uśmiechnął się kpiąco.
- Malfoy… - powiedziała pod nosem, po czym
wstała i odwróciła się w stronę chłopaka. - Czekam na przyjaciół - powiedziała
obojętnym tonem i kontynuowała - ale to chyba ja powinnam się ciebie zapytać,
co ty tu robisz? Na Nokturn w drugą stronę – uśmiechnęła się sarkastycznie.
- Ale jesteś zabawna, Granger…
- Wiem - odpowiedziała z uśmiechem. - Czyli?
- Co czyli? – blondyn spojrzał na nią
zdziwiony, na co dziewczyna zachichotała.
- Co tutaj robisz, Malfoy? – zapytała powoli
jakby zwracała się do małego dziecka. Chłopak prychnął.
- Zakupy do szkoły - odpowiedział, a widząc
minę szatynki, zaśmiał się.
- Ale… ale ty… ale jak to… przecież to.. nie…
ty... - wyjąkała inteligentnie zszokowana dziewczyna, co jeszcze bardziej
rozbawiło blondyna. Kiedy już się opanowała, spojrzała na chłopaka i zauważyła,
że wygląda dużo lepiej niż ostatnio. Tak właściwie to wyglądał jak okaz
zdrowia, tak jak go zapamiętała ze szkoły. Jedyną różnicą stały się włosy,
które nie były już przylizane jak zawsze...
- Ej, Granger! Wiem, że jestem przystojny... -
„Racja...” pomyślała, ale od razu
skarciła się za to w myślach. - ... ale nie gap się tak na mnie - powiedział z
sarkazmem.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała dziewczyna,
jakby nie usłyszała tego, co powiedział. - Bo chyba nie przyszedłeś sobie ze
mną pogawędzić o szkole.
- Noo tak, zapomniałbym - odpowiedział, a
uśmiech zniknął z jego twarzy. - Więc...
- Nie zaczyna się zdania od więc - przerwała
mu szatynka, na co blondyn prychnął.
- WIĘC... – kontynuował –
bojachciałemztobąpogadaćotymcosięstałowministerstwie - powiedział szybko na
jednym wdechu.
- Co? - zapytała Hermiona, która nic z
paplaniny chłopaka nie zrozumiała.
- Bo ja chciałem z tobą porozmawiać o tym, co
się stało w Ministerstwie - powtórzył, tym razem wolniej. - Miałem zamiar to
zrobić w Hogwarcie, ale jak cię zobaczyłem, to pomyślałem, że im wcześniej tym
lepiej - skończył.
- A powiesz mi chociaż, o co chodzi? -
zaciekawiła się dziewczyna.
- Chciałem się zapytać, co chcesz, żebym dla
ciebie zrobił lub co mam ci dać?
- Co? Malfoy, nie mam pojęcia, o co ci chodzi?
I co to w ogóle ma wspólnego z tym, co było w Ministerstwie? - zdziwiła się
dziewczyna.
- Po tym, co tam zrobiłaś, mam u ciebie dług,
a ja nie cierpię być czyimś dłużnikiem. Wiem, że pewnie tego długu nigdy nie
spłacę, dlatego chciałem choć w małym stopniu ci się odwdzięczyć. Teraz zostaje
tylko pytanie „jak?”, które kieruje do ciebie - zakończył swoją wypowiedź i
patrzył wyczekująco na Hermionę.
- Malfoy nie masz u
mnie żadnego długu. To, co zrobiłam w Ministerstwie, było bezinteresowne i chcę,
żeby takie pozostało - powiedziała z lekkim uśmiechem. - I nic od ciebie nie
chcę - zakończyła dobitnie dziewczyna.
- Ekhem - usłyszała chrząknięcie za swoimi
plecami, kiedy się odwróciła, zobaczyła swoich przyjaciół, a na jej twarzy
pojawił się promienny uśmiech. Pierwsza podbiegła do niej Ginny.
- Miona! Tak długo cię nie widziałam! -
krzyknęła ruda i rzuciła się szatynce na szyję.
- Hej. Gin? - powiedziała Hermiona.
- Tak?
- Dusisz mnie.
- Przepraszam - zachichotała i puściła Hermionę.
- Cześć, Potter – odezwał się nagle Draco.
- Cześć, Malfoy - odpowiedział trochę
zdziwiony wybraniec.
- No. Przyjemnie się rozmawiało, ale muszę już
iść – Draco spojrzał na Hermionę.
- No nie wiem czy przyjemnie, Malfoy -
odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- Miła jak zawsze – zaśmiał się i odszedł.
Ron cały czas patrzył na szatynkę wzrokiem
bazyliszka, a ona, jakby tego w ogóle nie zauważyła, odezwała się do
bliźniaków.
- Fred*, George, co wy tutaj robicie?
- Zakupy - odpowiedzieli równocześnie.
- Wracają do Hogwartu dokończyć naukę -
odpowiedziała za nich zirytowana Ginny, po czym pociągnęła przyjaciółkę za rękę
i razem poszły kupić nowe szaty.
* *
*
Hermiona już leżała w łóżku. Ten dzień minął
jej zadziwiająco szybko i bardzo miło, chociaż Ron nie odezwał się do niej ani
razu, dziewczyna nie zauważyła tego, zbyt dobrze bawiła się z Harrym, Ginny i
bliźniakami. No właśnie... Fred i George. Kiedy dziewczyna przypomniała sobie
ich wygłupy, uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. „To będzie niezapomniany
rok” – z takimi myślami zasnęła.
*W moim opowiadaniu Fred nie zginął na wojnie.
____________________
Witam! :)
Przedstawiam wam pierwszy (zbetowany ;) ) rozdział. Nie dzieje się w nim za wiele (to dopiero pierwsze rozdziały), ale mam nadzieję, że się podoba :) Komentarze mile widziane. ;)
~Lili
~Lili