piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 2

*1 września 1998*
Hermiona przeszła przez barierkę na dworcu King's Cross. Na peronie 9 i 3/4 jak zawsze w pierwszy dzień szkoły było bardzo tłoczno. Wszyscy żegnali się ze swoimi rodzinami lub rozmawiali z przyjaciółmi. W tym tłumie Hermiona znalazła wiele znajomych twarzy, ale także dużo nowych. Po osiągnięciach szkoły w walce z Voldemortem do Hogwartu przybyło wielu nowych uczniów. Uwagę dziewczyny przykuły dwie rude czupryny, należące do jej przyjaciół, od razu udała się w ich kierunku.
- Gdzie wasza mama? - spytała Ginny i Rona. Pani Weasley zawsze zostawała na dworcu aż do odjazdu pociągu, a teraz jej nie było.
- Bardzo chciała się z tobą zobaczyć, ale musiała iść z tatą do Ministerstwa, mówili, że to ważne...
- Ciekawe, co się stało.
- Też chciałabym wiedzieć. Nie powiedzieli mi - powiedziała oburzona ruda. - Mniejsza z tym... Idziemy do pociągu? - spytała już z uśmiechem.
- Tak, tak, bo zaraz nam wszystkie przedziały zajmą - odpowiedział Harry.
Wszyscy jak na komendę wzięli swoje kufry i ruszyli w stronę pociągu. Kiedy znaleźli wolny przedział, wszyscy odłożyli swoje walizki, zajęli miejsca i pogrążyli się w rozmowie. Ich spokój przerwało otwieranie drzwi, w których stanął czarnowłosy trzecioklasista.
- Profesor McGonagall wyzywa do swojego przedziału Harry'ego Pottera, Hermionę Granger i Ginny Weasley - powiedział niepewnie chłopiec i odszedł. Trójka przyjaciół wymieniła zdziwione spojrzenia, po czym wstała z miejsc.
- O co chodzi? - spytał Ron.
- Jeszcze nie wiemy, ale jak wrócimy, to wszystko wam powiemy - odpowiedziała Hermiona i razem z Harrym i Ginny wyszła i udała się w stronę przedziału dyrektorki. Kiedy dotarli na miejsce, Harry zapukał, a po usłyszeniu zaproszenia otworzył drzwi i wszyscy weszli do środka. Zdziwił ich fakt, że w pomieszczeniu było więcej osób. Na środku był stolik, a obok niego kanapa i dwa fotele, na których siedzieli Luna Lovegood, Hanna Abott, Ernie Macmillan i Terry Boot, a pod ścianą stali Pansy Parkinson, Theodor Nott i … Draco Malfoy.
- Skoro wszyscy już są, to mogę zaczynać - odezwała się profesor McGonagall, której Hermiona na początku nie zauważyła. Dziewczyna zastanawiała się, dlaczego wszyscy zostali tutaj wezwani. Odpowiedź sama przyszła.
- Chciałam wam powiedzieć, że... – zaczęła McGonagall – panna Abott i pan Macmillan zostają prefektami Huflepuffu, panna Lovegood i pan Boot prefektami Ravenclawu, panna Weasley i pan Potter prefektami Gryffindoru, panna Parkinson i pan Malfoy prefektami Slytherinu, a prefektami naczelnymi zostają panna Granger i pan Nott. Gratuluję! - zakończyła z uśmiechem, po czym wręczyła wszystkim odznaki. - Chciałam to zrobić osobiście. Możecie już iść, ale proszę o pozostanie prefektów naczelnych. - „Jestem prefektem naczelnym!” - powtarzała w myślach szczęśliwa dziewczyna. Marzyła o tym od pierwszej klasy i w końcu jej się to udało.
Wszyscy oprócz wspomnianej wcześniej dwójki, we wspaniałych humorach zaczęli opuszczać przedział, no... może nie licząc Malfoya. „Ale kiedy on ma dobry humor?” - zastanawiała się Hermiona. Kiedy drzwi się zamknęły, głos znów zabrała McGonagall.
- Dlaczego ma pan taką zaskoczoną minę, panie Nott? - spytała z lekkim uśmiechem, na co chłopak odpowiedział:
- Po prostu się nie spodziewałem, że zostałem wezwany, żeby zostać prefektem i to naczelnym. Granger? Rozumiem, ale ja?
- A co w tym takiego dziwnego? Jest pan jednym z najlepszych uczniów w Hogwarcie - powiedziała McGonagall. – Ma pan prawie same wybitne, więc nie rozumiem tego zdziwienia.
- No dobrze może mam dobre oceny, ale miałem parę szlabanów – odpowiedział z naciskiem na „parę”.
- No nie zaprzeczę, że ma pan skłonności do łamania przepisów – powiedziała z ledwo widocznym uśmiechem, po czym kontynuowała – ale pannie Granger też zdarzało się je złamać i to dość poważnie. - W tym momencie Hermiona zrobiła zawstydzoną minę. – No, ale nie o tym chciałam z wami porozmawiać. Na pewno wiecie, że bycie prefektem naczelnym wiąże się z obowiązkami, ale także z przywilejami, które jako dyrektor muszę wam przedstawić. Zacznijmy od obowiązków: musicie pilnować porządku w szkole, możecie odejmować i dodawać punkty również innym prefektom, trzeba pomagać w organizacji różnych uroczystości w szkole, będziecie także patrolować korytarze w nocy...
- Ale jak to pani profesor? W nocy? A co z lekcjami? Nauką? - Hermiona zaczęła zasypywać dyrektorkę pytaniami.
- I co z quidditchem? Nie będę miał siły na treningi po takich całonocnych patrolach - dodał Theodor.
- Jeśli pozwolicie, to wam wszystko wyjaśnię. - Dwójka uczniَw zamilkła i spojrzała wyczekująco na kobietę.
Tak jak mówiłam, będziecie patrolować korytarze w nocy, ale tylko przez cztery godziny od 22 do 2 i tylko dwa dni w tygodniu, resztą zajmują się nauczyciele. Wszystko zrozumieliście?
- Tak - odpowiedzieli razem.
- Dobrze. Została mi jeszcze ostatnia informacja do przekazania. Prefekci naczelni zawsze dostają swoje dormitorium... swoje wspólne dormitorium.
- Co?! - krzyknęli równocześnie, po czym obydwoje popatrzyli na siebie.
- Dostaniecie dormitorium na piątym pietrze niedaleko łazienki prefektów.
- Ale pani profesor... - zaczęła Hermiona.
- Żadnego ale! Wasze dormitorium znajduje się za obrazem z hipogryfem. Hasło to "odwaga i spryt". Mam nadzieję, że się dogadacie, macie dawać dobry przykład innym uczniom. Rozumiemy się? - spytała surowym tonem.
- Tak, pani profesor - odpowiedzieli niechętnie.
- To dobrze, a teraz już idźcie, musicie jeszcze patrolować przedziały.
Uczniowie powoli ruszyli do wyjścia, przy drzwiach Hermiona rzuciła jeszcze ciche „do widzenia” i opuściła pomieszczenie. Kiedy znalazła się na korytarzu, oparła się o zamknięte już drzwi i głośno westchnęła. Theodor cały czas się jej przyglądał.
- Co się tak gapisz? Nie możesz już iść? - spytała niezbyt miło.
- Poszedłbym, ale wydawało mi się, że mieliśmy patrolować przedziały - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Racja. - Dziewczyna trochę się zmieszała. - Miejmy to już za sobą.
- No to chodźmy dawać dobry przykład. - powiedział na co Hermiona mimowolnie się usmiechnęła, po czym ruszyła przed siebie, a za nią Nott. Szli tak w ciszy, ale nagle odezwał się Theodor.
- Dasz radę? - A kiedy zobaczył pytający wzrok dziewczyny, dodał z usmiechem - Noo wiesz... Wytrzymasz ze Ślizgonem w dormitorium?
- Ja tam nic do ciebie nie mam... A ty wytrzymasz ze mną? No wiesz ze...
- Szlamą? - zapytał, na co Hermiona kiwnęła twierdząco głową. - Dla mnie nie jest ważne, czy jesteś mugolaczką czy nie. - Widząc zdziwienie dziewczyny, cicho się zaśmiał.
- Ale przecież ty jesteś ze Slyherinu... - widząc szczerzącego się chłopaka trochę się zmieszała. - Nieważne...
- Czyli jest ok?
- Ok - odpowiedziała z uśmiechem. - W końcu mamy świecić przykładem.
Reszta patrolu minęła im spokojnie, ale w końcu musieli wrócili do swoich przedziałów, bo niedługo mieli dojechać do Hogsmeade. Kiedy Hermiona otworzyła drzwi, zobaczyła swoich przyjaciół już ubranych w szkolne szaty.
- Miona! Gratuluję! - krzyknęła ruda.
- Dzięki, Ginny. - odpowiedziała przyjaciółce, a następnie przebrała się w swoją szatę. Reszta drogi do Hogsmeade i do Hogwartu minęła spokojnie. Po ostatniej bitwie na stacji w wiosce większość osób widziała testrale, dlatego zeszło tam dłużej niż zwykle,wszyscy uczniowie musieli dokładnie obejrzeć te niezwykłe stworzenia.
Hermiona była pełna podziwu. Wielka Sala w ogóle się nie zmieniła, nie wyglądała, jakby jeszcze miesiąc temu była w gruzach. Stało tam pięć stołów, jeden na podwyższeniu dla nauczycieli oraz pozostałe cztery, nad którymi wisiały flagi z herbami każdego domu i mnóstwo latających i migoczących świec, ale najlepszy w tym wszystkim był sufit. Sklepienie Wielkiej Sali było tak zaczarowane, aby wyglądało jak niebo na zewnątrz i zmieniało się wraz z pogodą i porą dnia. Dziewczyna razem z przyjaciółmi ruszyła do stołu.
- Witam wszystkich uczniów w nowym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie!- zaczęła profesor McGonagall. – Chciałam wam przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony – tu znacząco popatrzyła na pewną trójkę Gryfonów – tak samo jak przebywanie na korytarzach po godzinie 22, a teraz rozpocznijmy Ceremonię Przydziału! - Po zakończonej ceremonii prowadzonej przez profesora Flitwicka, kiedy już wszyscy byli na swoich miejscach, głos znów zabrała McGonagall. – A teraz czas zacząć ucztę. Smacznego! - Po tych słowach na wszystkich stołach pojawiło się pyszne jedzenie. Po skończonej uczcie prefekci zaprowadzili pierwszorocznych do dormitoriów, a pozostali uczniowie zaczęli powoli opuszczać Wielką Salę.
Harry i Ginny poszli odprowadzić pierwszorocznych, Ron udał się do dormitorium razem z Nevillem, więc Hermiona sama ruszyła na piąte piętro. Kiedy była już na czwartym, zobaczyła, że przed nią idzie Teodor.
- Nott! Zaczekaj!
Chłopak po usłyszeniu dziewczyny od razu się odwrócił, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Coś się stało?
- Nie chciałam iść sama - powiedziała trochę zasapana Hermiona, dlatego że musiała za nim biec w górę po schodach. Po słowach dziewczyny jeszcze szerzej się uśmiechnął. - Co się tak szczerzysz? Chodź! - krzyknęła też uśmiechnięta szatynka i zaczęła wchodzić jeszcze wyżej po schodach, a za nią ruszył Nott.
Pod obraz pierwszy dotarł Theodor.
- Co tak stoisz? - spytała Hermiona.
- Yyy... Granger... ty znasz hasło? - spytał trochę zawstydzony, na co dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem. Chłopak prychnął zniecierpliwiony. - To znasz?
- Jasne - odpowiedziała rozbawiona. – Odwaga i spryt. - Hipogryf machnął dwa razy skrzydłami, a przed nimi ukazało się wejście. Kiedy weszli, Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Pokój był dość duży i bardzo przytulny. Podłoga z paneli z ciemnego drewna, bordowe ściany i dywan w tym samym kolorze. Na środku stała ława też z ciemnego drewna, a obok niej dwa czarne fotele i kanapa tego samego koloru, naprzeciwko której znajdował się kominek, w którym teraz wesoło trzaskał ogień. Z lewej strony pokoju pod ścianą stał duży regał z książkami, a z prawej niewielki barek, wszystko z tego samego drewna co ława. Po dwóch przeciwnych stronach pokoju znajdowały się drzwi, jedne z namalowanym wężem, a drugie z lwem.
- Wow… - tylko tyle była w stanie wydusić z siebie Hermiona.
- Noo - odparł Theodor, po czym obydwoje ruszyli do drzwi z herbem swojego domu. Kiedy dziewczyna trzymała już rękę na klamce, odwróciła się i powiedziała niepewnie.
- No to... dobranoc, Nott.


- Dobranoc, Granger - odpowiedział z uśmiechem i wszedł do swojego dormitorium, a Hermiona zrobiła to samo. Kiedy była już w środku, jej oczom ukazał się pokój średnich rozmiarów, pośrodku którego leżał duży, puchaty czerwony dywan. Z lewej strony stało biurko, niewielka komoda i mały regał na książki, a z prawej duża szafa na ubrania. Na środku pokoju stało duże łóżko z kolumienkami w każdym rogu, na których wisiały aksamitne, czerwono-złote zasłony. Z prawej strony pokoju były drzwi, więc Hermiona podeszła do nich i otworzyła je. Pomieszczenie okazało się być niewielką łazienką, więc dziewczyna wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i poszła spać. Była bardzo zmęczona, więc zasnęła po 10 minutach.

____________________


Witam :)

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. 
Zapraszam do komentowania :)
~Lili 

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 1

*21 sierpnia 1998 r.*
   Było popołudnie, promienie słońca oświetlały błękitne ściany pokoju pewnej dziewczyny. W dość małym, ale za to bardzo przytulnym pokoju na jednej ścianie wisiał duży obraz, na półkach leżało mnóstwo książek, a na biurku przeróżne zdjęcia. Pod oknem stało łóżko, a na nim siedziała Hermiona i czytała książkę. Było to chyba jej ulubione zajęcie, kiedy zatapiała się w lekturze wszystko inne znikało, a ona była w swoim lepszym świecie...    
  Nagle jej spokój zakłóciło stukanie w szybę. Była to mała brązowa sówka. Hermiona wstała, odłożyła książkę na szafkę obok łóżka i podeszła do okna, po czym otworzyła je i wpuściła sowę do środka. Dała jej krakersa, otworzyła list i zaczęła czytać.


HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
_____________

   Szanowna Panno Granger,
   mamy przyjemność poinformować, że została Pani przyjęta na siódmy rok nauki do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
   Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia oraz mamy nadzieję, że zjawi się Pani na rozpoczęciu roku 1 września.
   Z wyrazami szacunku,

Minerwa McGonagall
dyrektor

 
  Kiedy skończyła czytać, wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Przez całe wakacje wszyscy ciężko pracowali przy odbudowie zamku, ale Hermiona nie spodziewała się, że tak szybko będą mogli wracać do szkoły. Wybiegła ze swojego pokoju i pobiegła do salonu.
 - Mamo! Tato!
 - Coś się stało?! - zapytał wystraszony pan Granger.
 - Wracam do Hogwartu! - krzyknęła z uśmiechem dziewczyna.
 - Co? - zapytała pani Granger.
 - No popatrz - powiedziała szatynka, po czym dała swojej mamie list.
 - Córciu, tak się cieszę, ale co z tymi książkami? - spytała pani Granger, kiedy skończyła czytać list.
 - Mogę jutro wybrać się na Pokątną?
 - Jasne - odpowiedział jej tata z uśmiechem.
 - Dziękuje! - krzyknęła i przytuliła obydwoje rodziców. - Idę napisać list do Ginny, czy ze mną pójdzie - powiedziała i pobiegła do swojego pokoju, gdzie na łóżku już czekała na nią sowa. Ten widok trochę zdziwił dziewczynę, ale podeszła do małego ptaka, odwiązała mu od nóżki list, dała krakersa i zaczęła czytać.


 Droga Hermiono!
 Co tam u Ciebie? Na pewno dostałaś list z Hogwartu. Wracamy do szkoły! 
Tak się cieszę. A w związku z powrotem... jutro  wybieramy się na Pokątną na zakupy, no wiesz - książki, szaty, kociołki, itd... i chciałam się Ciebie zapytać, czy wybrałabyś się z nami. Jeśli tak, to będziemy czekać pod tą nową kawiarnią o 10.
 Odpisz szybko!
 Całuję...
Ginny


   Kiedy skończyła czytać, uśmiechnęła się do siebie, wzięła pergamin, pióro i zaczęła pisać.


Kochana Gin!
 Właśnie chciałam do Ciebie napisać i zapytać Cię o to samo.
 Chętnie się z wami wybiorę na te zakupy. Będę pod tą kawiarnią punktualnie. Już nie mogę się doczekać!
 Przesyłam buziaki...
Hermiona


 Skończyła pisać, przywiązała list do nóżki sowy, wypuściła ją i zamknęła okno. Na dworze było już ciemno. Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy nastał wieczór. Wzięła piżamę i poszła do łazienki. Kiedy była już gotowa, weszła na łóżko, wsunęła się pod kołdrę i zasnęła.

*     *     *

   Była godzina 8:35, Hermiona właśnie się obudziła. Przetarła oczy, wstała, zabrała swoje ubrania i udała się do łazienki, z której umyta, ubrana i umalowana wyszła 45 minut później i poszła do kuchni, w której już krzątała się brązowowłosa kobieta.
 - Cześć, mamo - powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
 - Witaj, skarbie - odpowiedziała córce i podała jej śniadanie - Smacznego.
 - Dziękuję.
   Kiedy skończyła śniadanie, była godzina 9:35, więc dziewczyna pożegnała się z mamą i wyszła z domu, po czym teleportowała się przed kawiarnię na ulicy Pokątnej. Będąc już na miejscu, zauważyła, że żadne z jej przyjaciół jeszcze się nie pojawiło. Dziewczyna spojrzała na zegarek. „No tak… Jestem 20 minut przed czasem’’- pomyślała, po czym westchnęła, usiadła na ławce i zaczęła myśleć o tym, jak to będzie znowu być w szkole… Jej rozmyślania przerwał znajomy głos.
 - Ooo, Granger. Co ty tutaj robisz sama? – spytał z naciskiem na ostatnie słowo, po czym uśmiechnął się kpiąco.
 - Malfoy… - powiedziała pod nosem, po czym wstała i odwróciła się w stronę chłopaka. - Czekam na przyjaciół - powiedziała obojętnym tonem i kontynuowała - ale to chyba ja powinnam się ciebie zapytać, co ty tu robisz? Na Nokturn w drugą stronę – uśmiechnęła się sarkastycznie.
 - Ale jesteś zabawna, Granger…
 - Wiem - odpowiedziała z uśmiechem. - Czyli?
 - Co czyli? – blondyn spojrzał na nią zdziwiony, na co dziewczyna zachichotała.
 - Co tutaj robisz, Malfoy? – zapytała powoli jakby zwracała się do małego dziecka. Chłopak prychnął.
 - Zakupy do szkoły - odpowiedział, a widząc minę szatynki, zaśmiał się.
 - Ale… ale ty… ale jak to… przecież to.. nie… ty... - wyjąkała inteligentnie zszokowana dziewczyna, co jeszcze bardziej rozbawiło blondyna. Kiedy już się opanowała, spojrzała na chłopaka i zauważyła, że wygląda dużo lepiej niż ostatnio. Tak właściwie to wyglądał jak okaz zdrowia, tak jak go zapamiętała ze szkoły. Jedyną różnicą stały się włosy, które nie były już przylizane jak zawsze...
 - Ej, Granger! Wiem, że jestem przystojny... -  „Racja...” pomyślała, ale od razu skarciła się za to w myślach. - ... ale nie gap się tak na mnie - powiedział z sarkazmem.
 - Czego ode mnie chcesz? - zapytała dziewczyna, jakby nie usłyszała tego, co powiedział. - Bo chyba nie przyszedłeś sobie ze mną pogawędzić o szkole.
 - Noo tak, zapomniałbym - odpowiedział, a uśmiech zniknął z jego twarzy. - Więc...
 - Nie zaczyna się zdania od więc - przerwała mu szatynka, na co blondyn prychnął.
 - WIĘC... – kontynuował – bojachciałemztobąpogadaćotymcosięstałowministerstwie - powiedział szybko na jednym wdechu.
 - Co? - zapytała Hermiona, która nic z paplaniny chłopaka nie zrozumiała.
 - Bo ja chciałem z tobą porozmawiać o tym, co się stało w Ministerstwie - powtórzył, tym razem wolniej. - Miałem zamiar to zrobić w Hogwarcie, ale jak cię zobaczyłem, to pomyślałem, że im wcześniej tym lepiej - skończył.
 - A powiesz mi chociaż, o co chodzi? - zaciekawiła się dziewczyna.
 - Chciałem się zapytać, co chcesz, żebym dla ciebie zrobił lub co mam ci dać?
 - Co? Malfoy, nie mam pojęcia, o co ci chodzi? I co to w ogóle ma wspólnego z tym, co było w Ministerstwie? - zdziwiła się dziewczyna.
 - Po tym, co tam zrobiłaś, mam u ciebie dług, a ja nie cierpię być czyimś dłużnikiem. Wiem, że pewnie tego długu nigdy nie spłacę, dlatego chciałem choć w małym stopniu ci się odwdzięczyć. Teraz zostaje tylko pytanie „jak?”, które kieruje do ciebie - zakończył swoją wypowiedź i patrzył wyczekująco na Hermionę.
 - Malfoy nie masz u mnie żadnego długu. To, co zrobiłam w Ministerstwie, było bezinteresowne i chcę, żeby takie pozostało - powiedziała z lekkim uśmiechem. - I nic od ciebie nie chcę - zakończyła dobitnie dziewczyna.
 - Ekhem - usłyszała chrząknięcie za swoimi plecami, kiedy się odwróciła, zobaczyła swoich przyjaciół, a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Pierwsza podbiegła do niej Ginny.
 - Miona! Tak długo cię nie widziałam! - krzyknęła ruda i rzuciła się szatynce na szyję.
 - Hej. Gin? - powiedziała Hermiona.
 - Tak?
 - Dusisz mnie.
 - Przepraszam - zachichotała i puściła Hermionę.
 - Cześć, Potter – odezwał się nagle Draco.
 - Cześć, Malfoy - odpowiedział trochę zdziwiony wybraniec.
 - No. Przyjemnie się rozmawiało, ale muszę już iść – Draco spojrzał na Hermionę.
 - No nie wiem czy przyjemnie, Malfoy - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
 - Miła jak zawsze – zaśmiał się i odszedł.
   Ron cały czas patrzył na szatynkę wzrokiem bazyliszka, a ona, jakby tego w ogóle nie zauważyła, odezwała się do bliźniaków.
 - Fred*, George, co wy tutaj robicie?
 - Zakupy - odpowiedzieli równocześnie.
 - Wracają do Hogwartu dokończyć naukę - odpowiedziała za nich zirytowana Ginny, po czym pociągnęła przyjaciółkę za rękę i razem poszły kupić nowe szaty.

*     *     *

   Hermiona już leżała w łóżku. Ten dzień minął jej zadziwiająco szybko i bardzo miło, chociaż Ron nie odezwał się do niej ani razu, dziewczyna nie zauważyła tego, zbyt dobrze bawiła się z Harrym, Ginny i bliźniakami. No właśnie... Fred i George. Kiedy dziewczyna przypomniała sobie ich wygłupy, uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. „To będzie niezapomniany rok” – z takimi myślami zasnęła.




 *W moim opowiadaniu Fred nie zginął na wojnie.

____________________

Witam! :)
Przedstawiam wam pierwszy (zbetowany ;) ) rozdział. Nie dzieje się w nim za wiele (to dopiero pierwsze rozdziały), ale mam nadzieję, że się podoba :) Komentarze mile widziane. ;)
~Lili

sobota, 21 lutego 2015

Prolog

*18 lipca 1998 r*.
Harry, Ron i Hermiona przez ostatnie dwa tygodnie codziennie odwiedzali Ministerstwo Magii i brali udział w procesach Śmierciożerców, którzy przeważnie dostawali dożywocie w Azkabanie.

* * *

  Hermiona siedziała między Harrym a Ronem i czekała na przyjście następnego oskarżonego. Po chwili do sali wszedł Draco Malfoy w towarzystwie trzech aurorów, którzy posadzili go na krześle na środku sali i przykuli do niego.
Nie wyglądał tak, jak go zapamiętała. Jego lśniące platynowe włosy były szare i matowe, w jednym miejscu zlepione krwią, schudł i miał podkrążone oczy. Ten widok przeraził Hermionę. Był jej wrogiem, ale nawet jemu nie życzyła czegoś takiego.
Kiedy aurorzy odeszli od chłopaka, głos zabrał minister - Kingsley Schacklebolt.
- Draconie Lucjuszu Malfoy - zaczął oficjalnym tonem - jesteś oskarżony o bycie Śmierciożercą, torturowanie co najmniej 8 osób i próbę zabójstwa Albusa Dumbledore'a. Za te przewinienia masz zostać skazany na dożywotni pobyt w Azkabanie. Czy masz coś na swoją obronę?
Odpowiedziała mu cisza, a chłopak patrzył pustym wzrokiem przed siebie.
- Nie masz... więc chyba możemy zaczynać głosowanie.
Hermiona popatrzyła na Harry'ego, w jego oczach było widać... współczucie? Ale kiedy popatrzyła na Rona, na jego twarzy malował się wielki uśmiech, a w oczach było widać triumf...
- Nie! - krzyknęła nagle.
Wszyscy popatrzyli ze zdziwieniem, nawet Draco podniósł na nią wzrok. Teraz Hermiona bardzo dokładnie widziała jego smutne oczy...
- Nie - powtórzyła i wstała. - Nie możecie go zamknąć na resztę życia w Azkabanie, on ma dopiero 17 lat!
- Ale... - zaczęła jedna kobieta.
- Jakie ale?! On jest za młody! - krzyknęła i po paru sekundach kontynuowała, już spokojniej. - Przecież to nie jego wina, że miał takiego ojca. A ja nie wierzę, że torturował te osoby bez powodu i dla zabawy. Grozili jemu i jego rodzinie. W Malfoy Manor przed tym jak... - zawahała się, ale po chwili dodała odważniejszym tonem - … jak mnie torturowali, Draco od początku wiedział, że to Harry, ale go nie wydał. Tak samo było z profesorem Dumbledore'em, tak jak pan powiedział, Draco PRÓBOWAŁ go zabić, ale nie zabił. Poza tym jestem pewna, że bardzo żałuje swoich złych czynów - skończyła dobitnie Hermiona i z powrotem usiadła na swoim miejscu.
- Pewnie nie zabił Dumbledore'a, bo coś mu przeszkodziło... - powiedział pewien mężczyzna.
- Nie - ku zdziwieniu wszystkich odezwał się Harry. - Byłem tam i Draco mógł zabić Dumbledore'a bez problemu, ale tego nie zrobił..., dlatego uważam, że nie zasłużył sobie na Azkaban - zakończył swoją wypowiedź i usiadł. 
- Dobrze... Teraz już chyba możemy zacząć głosowanie - powiedział minister. - Kto jest za oczyszczeniem Dracona Malfoya z zarzutów?
Ręce podniosło około 40 osób.
- A kto jest za skazaniem oskarżonego?
Ręce podniosło 7 osób - w tym Ron.
- Oczyszczony ze wszystkich zarzutów! - krzyknął minister, po czym wszyscy zaczęli opuszczać salę. Hermiona ostatni raz spojrzała na Draco, który cały czas ją obserwował. Kiedy się na niego popatrzyła, spojrzał jej w oczy i wypowiedział bezgłośne „dziękuję”, na co dziewczyna kiwnęła lekko głową i wyszła.

* * *
Kiedy już wyszli z Ministerstwa, pierwszy odezwał się Ron.
- CZY WAS JUŻ DO RESZTY POJEBAŁO?! Zwłaszcza ciebie, Hermiono, nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie! Jak mogłaś coś takiego zrobić?! - powiedział, a raczej krzyknął i zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, teleportował się z cichym trzaskiem.
Stali tak chwilę w ciszy, którą postanowił przerwać Harry.
- Niezła akcja, Hermiono - powiedział z uśmiechem, nie przejmując się zbytnio wybuchem przyjaciela.


- Noo... - odpowiedziała, też się uśmiechając, po czym pożegnała się z chłopakiem i teleportowała do domu.
-------------------
Witam!
Oto prolog do mojego nowego opowiadania. (już zbetowany)
Co o nim sądzicie? Komentarze bardzo mile widziane :)
Bardzo dziękuję Venetii Noks. Twój komentarz bardzo mi pomógł. Nie zauważyłam tych dość dużych błędów (nie przeczytałam po dodaniu -.-) Ale teraz już jest chyba ok.
Pozdrawiam.
~Lili