*1
września 1998*
Hermiona przeszła przez
barierkę na dworcu King's Cross. Na peronie 9 i 3/4 jak zawsze w
pierwszy dzień szkoły było bardzo tłoczno. Wszyscy żegnali się
ze swoimi rodzinami lub rozmawiali z przyjaciółmi. W tym tłumie
Hermiona znalazła wiele znajomych twarzy, ale także dużo nowych.
Po osiągnięciach szkoły w walce z Voldemortem do Hogwartu przybyło
wielu nowych uczniów. Uwagę dziewczyny przykuły dwie rude
czupryny, należące do jej przyjaciół, od razu udała się w ich
kierunku.
-
Gdzie wasza mama? - spytała Ginny i Rona. Pani Weasley zawsze
zostawała na dworcu aż do odjazdu pociągu, a teraz jej nie było.
-
Bardzo chciała się z tobą zobaczyć, ale musiała iść z tatą do
Ministerstwa, mówili, że to ważne...
-
Ciekawe,
co się stało.
-
Też chciałabym wiedzieć. Nie powiedzieli mi - powiedziała
oburzona ruda.
- Mniejsza z tym... Idziemy do pociągu? - spytała już z uśmiechem.
-
Tak, tak, bo zaraz nam wszystkie przedziały zajmą - odpowiedział
Harry.
Wszyscy
jak na komendę
wzięli
swoje kufry i ruszyli w stronę pociągu. Kiedy znaleźli
wolny przedział, wszyscy odłożyli swoje walizki, zajęli miejsca i
pogrążyli się w rozmowie. Ich spokój przerwało otwieranie drzwi,
w których stanął czarnowłosy trzecioklasista.
-
Profesor McGonagall wyzywa do swojego przedziału Harry'ego Pottera,
Hermionę Granger i Ginny Weasley - powiedział niepewnie chłopiec i
odszedł. Trójka przyjaciół wymieniła zdziwione spojrzenia, po
czym wstała z miejsc.
-
O co chodzi? - spytał Ron.
-
Jeszcze nie wiemy, ale jak wrócimy,
to wszystko wam powiemy - odpowiedziała Hermiona i razem z Harrym i
Ginny wyszła i udała się w stronę przedziału dyrektorki. Kiedy
dotarli na miejsce,
Harry zapukał, a po usłyszeniu zaproszenia otworzył drzwi i
wszyscy weszli do środka. Zdziwił ich fakt, że w pomieszczeniu
było więcej osób. Na środku był stolik, a obok niego kanapa i
dwa fotele, na których siedzieli Luna Lovegood, Hanna Abott, Ernie
Macmillan i Terry Boot,
a pod ścianą stali Pansy Parkinson, Theodor Nott i … Draco Malfoy.
-
Skoro wszyscy już są,
to mogę zaczynać - odezwała się profesor McGonagall, której
Hermiona na początku nie zauważyła. Dziewczyna zastanawiała się,
dlaczego wszyscy zostali tutaj wezwani. Odpowiedź sama przyszła.
-
Chciałam wam powiedzieć, że... – zaczęła McGonagall – panna
Abott i pan Macmillan zostają prefektami Huflepuffu, panna Lovegood
i pan Boot prefektami Ravenclawu, panna Weasley i pan Potter
prefektami Gryffindoru, panna Parkinson i pan Malfoy prefektami
Slytherinu, a prefektami naczelnymi zostają panna Granger i pan
Nott. Gratuluję! - zakończyła z uśmiechem, po czym wręczyła
wszystkim odznaki. - Chciałam to zrobić osobiście. Możecie już
iść,
ale proszę o pozostanie prefektów naczelnych. - „Jestem prefektem
naczelnym!” - powtarzała w myślach szczęśliwa dziewczyna.
Marzyła o tym od pierwszej klasy i w końcu jej się to udało.
Wszyscy
oprócz wspomnianej wcześniej dwójki, we wspaniałych humorach
zaczęli opuszczać przedział, no... może nie licząc Malfoya. „Ale
kiedy on ma dobry humor?” - zastanawiała się Hermiona. Kiedy
drzwi się zamknęły, głos znów zabrała McGonagall.
-
Dlaczego ma pan taką zaskoczoną minę, panie Nott? - spytała z
lekkim uśmiechem, na co chłopak odpowiedział:
-
Po prostu się nie spodziewałem, że zostałem wezwany, żeby zostać
prefektem i to naczelnym. Granger? Rozumiem, ale ja?
-
A co w tym takiego dziwnego? Jest pan jednym z najlepszych uczniów w
Hogwarcie - powiedziała McGonagall.
– Ma pan prawie same wybitne, więc nie rozumiem tego zdziwienia.
-
No dobrze może mam dobre oceny, ale miałem parę szlabanów –
odpowiedział z naciskiem na „parę”.
-
No nie zaprzeczę, że ma pan skłonności do łamania przepisów –
powiedziała z ledwo widocznym uśmiechem, po czym kontynuowała –
ale pannie Granger też zdarzało się je złamać i to dość
poważnie. - W tym momencie Hermiona zrobiła zawstydzoną minę. –
No, ale nie o tym chciałam z wami porozmawiać. Na pewno wiecie, że
bycie prefektem naczelnym wiąże się z obowiązkami, ale także z
przywilejami, które jako dyrektor muszę wam przedstawić. Zacznijmy
od obowiązków: musicie pilnować porządku w szkole, możecie
odejmować i dodawać punkty również innym prefektom, trzeba
pomagać w organizacji różnych uroczystości w szkole, będziecie
także patrolować korytarze w nocy...
-
Ale jak to pani profesor? W nocy? A co z lekcjami? Nauką? - Hermiona
zaczęła zasypywać dyrektorkę pytaniami.
-
I co z quidditchem? Nie będę miał siły na treningi po takich
całonocnych patrolach - dodał Theodor.
-
Jeśli pozwolicie, to wam wszystko wyjaśnię. - Dwójka
uczniَw
zamilkła i spojrzała wyczekująco na kobietę.
– Tak
jak mówiłam, będziecie patrolować korytarze w nocy, ale tylko
przez cztery godziny od 22 do 2 i tylko dwa dni w tygodniu, resztą
zajmują się nauczyciele. Wszystko zrozumieliście?
-
Tak - odpowiedzieli razem.
-
Dobrze. Została mi jeszcze ostatnia informacja do przekazania.
Prefekci naczelni zawsze dostają swoje dormitorium... swoje wspólne
dormitorium.
-
Co?! - krzyknęli równocześnie, po czym obydwoje popatrzyli na
siebie.
-
Dostaniecie dormitorium na piątym pietrze niedaleko łazienki
prefektów.
-
Ale pani profesor... - zaczęła Hermiona.
-
Żadnego ale! Wasze dormitorium znajduje się za obrazem z
hipogryfem. Hasło to "odwaga i spryt". Mam nadzieję, że
się dogadacie, macie dawać dobry przykład innym uczniom. Rozumiemy
się? - spytała surowym tonem.
-
Tak, pani profesor - odpowiedzieli niechętnie.
-
To dobrze, a teraz już idźcie, musicie jeszcze patrolować
przedziały.
Uczniowie
powoli ruszyli do wyjścia, przy drzwiach Hermiona rzuciła jeszcze
ciche „do widzenia” i opuściła pomieszczenie. Kiedy znalazła
się na korytarzu, oparła się o zamknięte już drzwi i głośno
westchnęła. Theodor cały czas się jej przyglądał.
-
Co się tak gapisz? Nie możesz już iść? - spytała niezbyt miło.
-
Poszedłbym, ale wydawało mi się, że mieliśmy patrolować
przedziały - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-
Racja. - Dziewczyna trochę się zmieszała. - Miejmy to już za
sobą.
-
No to chodźmy dawać dobry przykład. - powiedział na co Hermiona
mimowolnie się usmiechnęła, po czym ruszyła przed siebie, a za
nią Nott.
Szli tak w ciszy, ale nagle odezwał się Theodor.
-
Dasz radę? - A
kiedy zobaczył pytający wzrok dziewczyny, dodał
z usmiechem
- Noo
wiesz... Wytrzymasz
ze Ślizgonem w dormitorium?
-
Ja tam nic do ciebie nie mam... A ty wytrzymasz ze mną? No wiesz
ze...
-
Szlamą? - zapytał, na co Hermiona kiwnęła twierdząco głową. -
Dla mnie nie jest ważne, czy jesteś mugolaczką czy nie. - Widząc
zdziwienie dziewczyny, cicho się zaśmiał.
-
Ale przecież ty jesteś ze Slyherinu... - widząc szczerzącego się
chłopaka trochę się zmieszała. - Nieważne...
-
Czyli jest ok?
-
Ok - odpowiedziała z uśmiechem.
- W
końcu mamy świecić przykładem.
Reszta
patrolu minęła im spokojnie, ale w końcu musieli wrócili do
swoich przedziałów, bo niedługo mieli dojechać do Hogsmeade.
Kiedy Hermiona otworzyła drzwi, zobaczyła swoich przyjaciół już
ubranych w szkolne szaty.
-
Miona! Gratuluję! - krzyknęła ruda.
-
Dzięki, Ginny. - odpowiedziała przyjaciółce, a następnie
przebrała się w swoją szatę. Reszta drogi do Hogsmeade i do
Hogwartu minęła spokojnie. Po ostatniej bitwie na stacji w wiosce
większość osób widziała testrale, dlatego zeszło tam dłużej
niż zwykle,wszyscy uczniowie musieli dokładnie obejrzeć te
niezwykłe stworzenia.
Hermiona była pełna
podziwu. Wielka Sala w ogóle się nie zmieniła, nie wyglądała,
jakby jeszcze miesiąc temu była w gruzach. Stało tam pięć
stołów, jeden na podwyższeniu dla nauczycieli oraz pozostałe
cztery, nad którymi wisiały flagi z herbami każdego domu i mnóstwo
latających i migoczących świec, ale najlepszy w tym wszystkim był
sufit. Sklepienie Wielkiej Sali było tak zaczarowane, aby wyglądało
jak niebo na zewnątrz i zmieniało się wraz z pogodą i porą dnia.
Dziewczyna razem z przyjaciółmi ruszyła do stołu.
-
Witam wszystkich uczniów w nowym roku w Szkole Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie!- zaczęła profesor McGonagall. –
Chciałam wam przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest
zabroniony – tu znacząco popatrzyła na pewną trójkę Gryfonów
– tak samo jak przebywanie na korytarzach po godzinie 22, a teraz
rozpocznijmy Ceremonię Przydziału! - Po zakończonej ceremonii
prowadzonej przez profesora Flitwicka, kiedy już wszyscy byli na
swoich miejscach, głos znów zabrała McGonagall. – A teraz czas
zacząć ucztę. Smacznego! - Po tych słowach na wszystkich stołach
pojawiło się pyszne jedzenie. Po skończonej uczcie prefekci
zaprowadzili pierwszorocznych do dormitoriów, a pozostali uczniowie
zaczęli powoli opuszczać Wielką Salę.
Harry
i Ginny poszli odprowadzić pierwszorocznych, Ron udał się do
dormitorium razem z Nevillem, więc Hermiona sama ruszyła na piąte
piętro. Kiedy była już na czwartym, zobaczyła, że przed nią
idzie Teodor.
-
Nott! Zaczekaj!
Chłopak
po usłyszeniu dziewczyny od razu się odwrócił, a na jego twarzy
pojawił się lekki uśmiech.
-
Coś się stało?
-
Nie chciałam iść sama - powiedziała trochę zasapana Hermiona,
dlatego że musiała za nim biec w górę po schodach. Po słowach
dziewczyny jeszcze szerzej się uśmiechnął. - Co się tak
szczerzysz? Chodź! - krzyknęła też uśmiechnięta szatynka i
zaczęła wchodzić jeszcze wyżej po schodach, a za nią ruszył
Nott.
Pod
obraz pierwszy dotarł Theodor.
-
Co tak stoisz? - spytała Hermiona.
-
Yyy... Granger... ty znasz hasło? - spytał trochę zawstydzony, na
co dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem. Chłopak prychnął
zniecierpliwiony. - To znasz?
-
Jasne - odpowiedziała rozbawiona. – Odwaga i spryt. - Hipogryf
machnął dwa razy skrzydłami, a przed nimi ukazało się wejście.
Kiedy weszli, Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Pokój
był dość duży i bardzo przytulny. Podłoga z paneli z ciemnego
drewna, bordowe ściany i dywan w tym samym kolorze. Na środku stała
ława też z ciemnego drewna, a obok niej dwa czarne fotele i kanapa
tego samego koloru, naprzeciwko której znajdował się kominek, w
którym teraz wesoło trzaskał ogień. Z lewej strony pokoju pod
ścianą stał duży regał z książkami, a z prawej niewielki
barek, wszystko z tego samego drewna co ława. Po dwóch przeciwnych
stronach pokoju znajdowały się drzwi, jedne z namalowanym wężem,
a drugie z lwem.
-
Wow… - tylko tyle była w stanie wydusić z siebie Hermiona.
-
Noo - odparł Theodor, po czym obydwoje ruszyli do drzwi z herbem
swojego domu. Kiedy dziewczyna trzymała już rękę na klamce,
odwróciła się i powiedziała niepewnie.
-
No to... dobranoc, Nott.
-
Dobranoc, Granger - odpowiedział z uśmiechem i wszedł do swojego
dormitorium, a Hermiona zrobiła to samo. Kiedy była już w środku,
jej oczom ukazał się pokój średnich rozmiarów, pośrodku którego
leżał duży, puchaty czerwony dywan. Z lewej strony stało biurko,
niewielka komoda i mały regał na książki, a z prawej duża szafa
na ubrania. Na środku pokoju stało duże łóżko z kolumienkami w
każdym rogu, na których wisiały aksamitne, czerwono-złote
zasłony. Z prawej strony pokoju były drzwi, więc Hermiona podeszła
do nich i otworzyła je. Pomieszczenie okazało się być niewielką
łazienką, więc dziewczyna wzięła szybki prysznic, przebrała się
w piżamę i poszła spać. Była bardzo zmęczona, więc zasnęła
po 10 minutach.
____________________
Witam :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Zapraszam do komentowania :)
~Lili
____________________
Witam :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
Zapraszam do komentowania :)
~Lili